Francuzi są u nas od piątku. Wczoraj zabraliśmy ich do Wieliczki i oczywiście wszyscy co do jednego marudzili, że są zmęczeni i ich bolą nogi po godzinie. Oni wytrzymają dzisiaj te 9 godzin wycieczki? Nie mają za dużego wyboru. Ważne, że my mamy trochę spokoju!Naprawdę, moja Marie jest kochana i miła, ale to mimo wszystko jest utrudnienie- zawieźć, przywieźć, zaprowadzić, wytłumaczyć i być miłym dla starej w domu non stop
.
A Marc od Szwarszcza je tylko Snickersy i chleb z Nutellą.
Mama:co to jest?
Ja:co?to hu-hu hu-hu?
Mama:no...
Ja:to jest ta no....sowa!
Mama:Tak sowa. W mieście, rano.
Ja:Mówię ci, że to sowa!
I love my mum.